Chapter V


 12 października 2019 

 

Stanęła przed starą kamienicą, niepewnie przyglądając się drzwiom wejściowym. Nagle cała odwaga, której potrzebowała, żeby tu przyjść, zniknęła pozostawiając po sobie jedynie niepewność. Wiedziała, że musiała zaliczyć ten projekt, że zgodziła się na jego propozycję i zrobiła to głównie dla siebie. Tyle że wiedziała też, że to będzie się wiązać z pytaniami, a nie miała bladego pojęcia, czy była na nie gotowa. Nie była w stanie przewidzieć własnej reakcji. Przygryzła wargę, spoglądając w górę, jakby mogła znaleźć odpowiedź w którymś z okien, szybko ponownie instalując wzrok w drewnianych skrzydłach przed nią. 

Raz kozie śmierć. 

Odetchnęła głęboko i stanowczo pchnęła drzwi wejściowe. Weszła do środka, uruchamiając automatyczne światło i rozejrzała się po boleśnie przeciętnej klatce schodowej. Schody w górę, korytarz prowadzący w głąb i schody w dół. Zawahała się zanim ruszyła prosto, przypominając sobie wskazówki Seo: Korytarzem do końca i w prawo. Drugie drzwi po lewej. Minęła kilka mieszkań i pomieszczenie wyglądające na rozdzielnię, co wywnioskowała z przeszklonych drzwi. Skręciła w prawo i przystanęła, przyglądając się kolejnej części korytarza. Kończył się on zaledwie dwadzieścia metrów dalej i po rozstawieniu drzwi wnioskowała, że muszą to być dwa mniejsze mieszkania i kawalerka. 

Ponownie się zawahała. Czuła, że to był ostatni moment na odwrót. Cel jej wycieczki znajdował się niecałe dziesięć metrów dalej i mogła albo je przejść, zapukać jak cywilizowany człowiek i udawać, że wcale się nie boi, albo uciec stamtąd, gdzie pieprz rośnie, by potem na uczelni dalej unikać bruneta na wszelkie możliwe sposoby. 

— Zdajesz sobie sprawę z tego, że drzwi cię nie ugryzą, prawda? 

Podskoczyła w miejscu i instynktownie zaatakowała żartownisia torbą, błyskawicznie okręcając się na pięcie. Była gotowa brać nogi za pas, biorąc mężczyznę za blokowego zboczeńca, jednak intruzem okazał się być Changbin, który teraz krzywił się, rozmasowując ramię, w które uderzyła. 

Jezuuu, co ty tam nosisz? — jęknął, przyglądając się nieufnie jej własności. — To, kurde, bolało. 

— Było mnie nie straszyć, ciołku — warknęła, kurczowo przytulając narzędzie zbrodni do piersi. Czuła, jak jej puls powoli wraca do odpowiedniego tempa, a mózg akceptuje świadomość bezpieczeństwa. Przynajmniej tego fizycznego. 

— Ciołku? — Wyprostował się, unosząc w górę nieobitą brew. 

— Myślałam, że jesteś w środku! — Wyrzuciła ręce w górę, niebezpiecznie machając przy tym torbą, której Bin ledwo tym razem uniknął. — Po cholerę zakradasz się do własnego mieszkania?! 

— Ej, ej, ej, tylko bez wymachiwania tymi kamieniami. — Złapał pasek i pociągnął go w dół, jednocześnie zmuszając Soojin do opuszczenia ręki, która go trzymała. — To, zostaje na ziemi, a to — tutaj wskazał na drzwi za jej plecami — nie jest moje mieszkanie, tylko miejsce pracy i baza naszej paczki. Mieszkam na 3 piętrze i dopiero tutaj zszedłem. Wcale się nie zakradałem. Po prostu... 

— Lubisz przyprawiać niewinne dziewczyny o zawał? — wcięła mu się w zdanie, wbrew jego życzeniu zamachując się torbą, by założyć jej pasek na ramię. Wcale nie zrobiła tego odrobinę mocniej niż trzeba. Ani trochę. 

— Nie — przewrócił oczami zniecierpliwiony. — Po prostu stałaś na tym korytarzu jak jeleń w światłach reflektorów i pomyślałem, że jesteś bliska ucieczki, a w takim ustawieniu skończyłoby się to dla ciebie obiciem tego zgrabnego tyłka. 

— Spadaj od mojego tyłka zboczeńcu. — Spiorunowała go wzrokiem, ale Bin jedynie się zaśmiał mijając ją i wyciągnął z kieszeni klucze. 

— Chodź, możesz mnie wyzywać w środku, blondi. 

Mruknęła pod nosem przekleństwo, które w jego uszach brzmiało nadzwyczaj podobnie do dupek, ale posłusznie weszła za nim do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. 

Jej oczom ukazał się miniaturowych rozmiarów przedsionek. Po prawej stronie znajdowało się wejście do kuchni, w której udało jej się dojrzeć kilka szafek, małą gazówkę i dwie lodówki. Na przeciwległej ścianie znajdowały się drzwi, za którymi, jak przypuszczała, znajdowała się łazienka. Dalej rozciągało się całkiem przyzwoitych rozmiarów pomieszczenie, będące salonem, z którego wychodziły dwie pary drzwi – za tymi, które były otwarte zobaczyła małą sypialnię z pościelonym, dwuosobowym łóżkiem. Bin wskazał na drugie, znajdujące się obok dużej, narożnej kanapy w skórzanym obiciu. Soojin skinęła głową i nie czekając na chłopaka, przeszłą obok stolika, zupełnie ignorując wszelkiego rodzaju puszki, które się na nim walały i otworzyła ostatnie drzwi. 

Gdy weszła głębiej do pomieszczenia zobaczyła duże biurko z pokaźnych rozmiarów komputerem oraz kolejną skórzaną kanapę, tym razem nieco mniejszą. W róg między meblem a drzwiami wciśnięty został stolik, tym razem zupełnie czysty, jak cała reszta pomieszczenia. Kim rozejrzała się jeszcze pobieżnie, ledwo rejestrując półki wiszące nad biurkiem i ich zawartość, kiedy coś innego przykuło jej uwagę. W rogu pomieszczenia zostało zbudowane coś na kształt nieco większej windy. Miało może trzy na dwa metry, a w górnej połowie została wstawiona niewielka szyba, na tyle duża, żeby można było zobaczyć ściany wyłożone szpiczastą gąbką i mikrofon. Konstrukcja zajmowała znaczną część przestrzeni. 

— To kabina do nagrywania wokalu. — Changbin uśmiechnął się widząc jej zainteresowanie. Rzucił klucze na półkę nad biurkiem i usiadł w wygodnym fotelu, wskazując jej kanapę. — Świetnie wygłusza dźwięki, dzięki czemu na nagraniach nie słychać nic niepożądanego. Nigdy w czymś takim nie byłaś? 

— Nie — zaprzeczyła, dodatkowo machają głową. Rzuciła torbę w kąt mebla i z przyjemnością zapadła się w czarnym siedzeniu. Podciągnęła nogi pod siebie, jeszcze raz rzucając spojrzenie w kierunku pomieszczenia przez otwarte drzwi. — Wcześniej nie miałam zbyt wielu okazji, żeby cokolwiek robić z muzyką. Nie interesowałam się samym procesem twórczym. — Zamilkła i przekrzywiła głowę przyglądając mu się badawczo. — Przytulnie tutaj. 

— To prawda — przytaknął, rozciągając usta w tym swoim charakterystycznym, jednostronnym uśmieszku. 

— Może będę wścibska, ale po co mieszkać w zapewne większym mieszkaniu, kiedy i tak wynajmujesz to? Masz tutaj wszystko czego potrzeba, a jest na bank tańsze. — Rzuciła spojrzenie w kierunku salonu. — No, może poza pralką. 

Chłopak zaśmiał się cicho i wskazał na półkę, na której wcześniej wylądowały klucze. Leżały tam dwa laptopy, stało kilka kubków i paczka Cheetosów, na które ktoś nakleił karteczkę z napisem: MOJE! NIE TYKAĆ DUPKI! H. 

— Nie wynajmuje go sam. To w sumie wspólna inwestycja całej naszej paczki, wiesz, taka baza do picia — prychnął, widząc jak dziewczyna przewraca oczami. 

Całe mieszkanie to wasza prywatna pijalnia?   mruknęła, unosząc brew z pobłażliwym uśmieszkiem na twarzy. Nawet nie zauważyła, kiedy tak bardzo rozluźniła się w jego towarzystwie, ale nie zamierzała narzekać. Tak było łatwiej to ciągnąć. 

Poza studiem. To miejsce jest dostępne tylko dla mnie i dwóch moich przyjaciół z zespołu. Apropo, możliwe, że wpadną tutaj tak z dupy, więc czuj się ostrzeżona z góry. 

— Zespołu? — Zainteresowała się wbrew sobie, zupełnie ignorując wzmiankę o możliwych intruzach. Nie była w stanie określić co zachęca ją do kontynuowania tej rozmowy, skoro tak bardzo bała się pytań. Jednak wypytywanie bruneta to zupełnie inna sprawa. 

— Powiedziałaś to tak, jakbyśmy byli baletnicami ze szkolnego klubu. — Skrzywił się mimowolnie, rozumiejąc, że to on źle ujął stan faktyczny. — Jesteśmy raczej grupą raperską. Może słyszałaś coś o undergroundzie? — Przytaknęła skinieniem głowy. Nie tylko o nim słyszała, ale i miała z nim bezpośredni kontakt. Ale tego Changbin nie musiał wiedzieć. — A o 3RACHY? 

Tym razem pokiwała głową na nie, marszcząc brwi. Miała wrażenie, że gdzieś słyszała tę nazwę, ale nie była w stanie zlokalizować tej informacji. Nie była nawet pewna, czy nie wydaje jej się, że ją zna, tylko dlatego, że brzmi interesująco. Seo natomiast zastanawiał się, ile właściwie jej powiedzieć i jak zadać własne pytanie, żeby jej nie spłoszyć. Wcześniej, na uczelni, zdawała się być zdeterminowana zupełnie go ignorować, ale teraz miał przed sobą zupełnie inną osobę. Jej twarz zdawała się żyć mimo tego mroku czającego się za oczami. W tej chwili była zwykłą, ciekawską studentką, która widocznie zaczynała się ekscytować projektem. Po dziewczynie z mostu prawie nie było śladu. Prawie. 

Te oczy... 

— To chyba będę musiał cię kiedyś zaprosić na Rave — mruknął, z fascynacją obserwując jak ciekawość ustępuje miejsca szokowi, by ten zaraz został przegnany z jej twarzy przez niedowierzanie i kpinę. 

— A skąd przypuszczenie, że po tym projekcie jeszcze kiedykolwiek się do ciebie odezwę? — Uniosła brew, odchylając ciało lekko w tył. 

— Bo tak będzie — odparł stanowczo, szczerząc się do niej i jednocześnie krzyżując ręce na piersi. 

— Zobaczymy. — Przybrała niemal identyczną pozycję, tyle że w siadzie skrzyżnym, z wymalowanym na twarzy złośliwym uśmieszkiem. — Bierz się do pracy, zamiast składać puste obietnice, ciołku. 

Chłopak prychnął, ale odwrócił się do komputera, ściągając z półki jeden z laptopów i zaczął uruchamiać sprzęt, nie odzywając się ani słowem. 

Soojin jeden, Changbin zero. 

 

 

— Dobra, zacznijmy od czegoś prostego. — Seo odwrócił się w jej stronę, kiedy podłączył laptopa pod komputer. Soojin w tym czasie zdążyła wyciągnąć z torby notes. Na jego słowa uniosła wzrok znad kartki, na której bazgrała ołówkiem. — Czego lubisz słuchać? 

— Rock, pop... — Wzruszyła ramionami, nie zastanawiając się zbyt poważnie nad tym tematem. — Właściwie wszystkiego, jakby się tak uprzeć. 

— A jakieś ulubione zespoły? — Brunet uniósł brew. Pop do niej nie pasował. Ani trochę. 

— A bo ja wiem? — mruknęła i spojrzała w górę, szukając nazw w pamięci. — Hmm... Bring Me The Horizon, Thousand Foot Krutch, NF... 

Przerwała, kiedy zauważyła, że uniósł w górę kącik ust. Często to robił. 

— Co? Coś nie tak z moim gustem muzycznym? 

— Nie, po prostu... — przygryzł wargę, nadal uśmiechając się w ten specyficzny sposób, który sprawiał, że nie mogła odwrócić uwagi od jego ust. 

— Po prostu? — Wyprostowała się, mrużąc oczy. Brunet już nie mógł powstrzymać uśmiechu i wyszczerzył zęby, stukając trzymanym długopisem o swoją nogę. 

— Po prostu pasują do ciebie. 

Oh... — Mimowolnie otworzyła usta, czując jak na jej policzki wkrada się rumieniec. Nie miała tylko pojęcia, czy to przez jego słowa, czy przez ten zniewalający uśmiech, którym ją obdarzył. 

Tsa... Oh. 

— A ty? Czego ty słuchasz? — Poczuła nagłą potrzebę odwrócenia od siebie uwagi. 

— Wszystkiego. — Puścił do niej oczko, ale widząc, jak marszczy brwi zaśmiał się pod nosem i uniósł dłonie w geście obronnym. — Mówię serio. Producent muzyczny powinien znać wiele różnych gatunków. Ale jeśli już tak konkretnie to hmm... G-Dragon, Ha Hyunsang, Ash Island? 

Ponownie ją zaskoczył. Znała te osoby. Podsłuchiwała ich sobie od czasu do czasu. To byli trzej zupełnie różne stylistycznie i w feelingu artyści. Jednak coś z tyłu głowy podpowiadało jej, że to też do niego pasuje. Znała go zaledwie kilka dni, ale już była w stanie poznać kilka z jego twarzy i każda należała do zupełnie innej osobowości. 

Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że myśli kompletnie ją pochłonęły, a ona siedziała bez słowa już kilka minut, jedynie machając ołówkiem między palcami. Nie zwróciła uwagi na konsternację malującą się na twarzy Seo. Nie zwróciła uwagi na to, jak pochylił się nieco w jej stronę, przekręcając głowę, zupełnie jak ciekawski ptaszek. Nie zareagowała, kiedy pomachał jej przed twarzą otwartą dłonią. Dopiero, kiedy usłyszała, jak wypowiada szeptem jej imię, świadomość wskoczyła na swoje miejsce. Chociaż nie była pewna, czy cieszyła się z tego powodu. 

Soojin? — Wyprostował się, kiedy dziewczyna drgnęła na dźwięk swojego imienia, jednak zanim zdążył ugryźć się w język powiedział na głos coś, czego nie chciał. — Co się dzieje w twojej głowie? 

Soojin ponownie zmarła z ręką nad notesem. Tym razem jednak jej wzrok nie był nieobecny. Na jej twarzy przewinęło się tak wiele emocji przebijających przez strach i panikę, że wytrzeszczył oczy i sam zastygł w jednej pozycji na krześle. Kurwa, kurwa, kurwa... 

Nie miał pojęcia, jakim cudem powiedział to na głos. Nie chciał. Nie mógł. Wiedział, że jeśli posunie się za daleko, Soojin zupełnie się od niego odetnie. Przechodził przez podobne stany emocjonalne, czuł się bardzo podobnie i sam doskonale zdawał sobie sprawę, jakie reakcje mogły wywołać jego słowa. Spiął się, kiedy blondynka w końcu uniosła na niego wzrok i ponownie zamarła. 

Był przerażony. 

Jej oczy, zupełnie jakby ktoś przekręcił jakiś przełącznik, utraciły cały blask ciekawości i sympatii. Jakby ktoś zamknął jedną część jej osobowości za żelaznymi drzwiami, nie pozwalając komukolwiek zajrzeć do środka. Wpatrywali się w siebie, zupełnie tracąc poczucie czasu. Żadne z nich nie wiedziało, czy minęła minut, czy całe godziny. Jedyne, czego byli pewni to to, że obojgu grunt nagle zaczął sypać się pod nogami. 

— Ja... — Spuściła wzrok i pokiwała głową, z gorzkim uśmiechem na ustach, w końcu odzyskując władzę na ciałem. — Nie chcesz tego wiedzieć, Changbin. 

Oczekiwał krzyków, ucieczki, nawet pogardy. Ale ona w jednej chwili zdała mu się malutka. Zmęczona, zniszczona nieustanną ucieczką. Roztrzaskana w drobny mak przez życie. Soojin musiała dostrzec to w jego oczach, bo w następnej chwili stała już na nogach, z paskiem od torby w ręku i odwracała się do wyjścia. Seo poczuł, że to ten moment. Zerwał się z siedzenia i załapał ją za ramię, przytrzymując w miejscu. Miał wrażenie, że jeśli nie teraz, to nigdy nie zdobędzie się na zadanie własnych pytań. Zupełnie, jakby podskórnie czuł, że jeśli pozwoli jej teraz wyjść bez słowa, to będzie oznaczało koniec. Definitywny. 

A on nie chciał kończyć. 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chapter VI

Chapter III