Chapter VII
24 października 2019
Zgasił silnik i z ociąganiem wygramolił się z samochodu. Zabrał torbę z siedzenia pasażera i trzasnął drzwiami, zaraz zamykając zamki, po czym ruszył do budynku, mimowolnie rozglądając się po uczelnianym parkingu. Jego wzrok przykuła dwójka ludzi, żywo gestykulująca koło bramy wjazdowej. Zwolnił kroku, marszcząc brwi na ten widok. W jednej z nich rozpoznał Soojin, jednak druga z nich, wyraźnie mężczyzna, stał odwrócony do niego plecami. Nie był w stanie ich usłyszeć, jednak wyraźnie widział, jak blondynka skrzywiła się na coś, co powiedział nieznajomy, po czym rzuciła mu pełne złości spojrzenie i był pewien, że jej usta ułożyły się w dwa słowa, zanim go wyminęła i ruszyła do budynku – pieprz się.
Bin zmrużył powieki, przyglądając się sylwetce chłopaka. Mógł być maksymalnie dziesięć centymetrów wyższy od niego, ale zdecydowanie nie tak umięśniony. Białe włosy, przystrzyżone krótko, odsłaniały część tatuażu na karku, jednak kołnierz zasłaniał resztę. Seo nie mógł pozbyć się wrażenia, że skądś go zna, że gdzieś już go widział. Nie miał jednak okazji do potwierdzenia swoich przypuszczeń, bo ten ruszył przed siebie, nawet nie oglądając się za blondynką. Przygryzł wargę i po chwili wahania ruszył za dziewczyną do budynku.
Znalazł ją siedzącą na jednym z parapetów przed salą. Nawet nie podniosła wzroku znad notesu, kiedy podciągnął się koło niej, zrzucając z ramienia torbę. Wylądowała na podłodze z głuchym trzaskiem, zwracając uwagę kilku innych studentów, ale nie jej, jakby usilnie próbowała uniknąć konfrontacji. Wiedział, że to robiła.
— Hej — mruknął, splatając palce dłoni między nogami i opierając się plecami o okno. Dziewczyna zastygła na moment, po którym westchnęła ciężko i zamknęła notes, zostawiając w środku ołówek.
— Hej. — Uniosła na niego spojrzenie zaczerwienionych, zmęczonych oczu. Zmusiła się jednak do wrednego uśmieszku. — Już na nogach?
— Wszystko gra? — zapytał marszcząc brwi i zupełnie ignorując jej pytanie. Przekrzywił za to głowę przyglądając się jej uważnie. Wyglądała źle.
— Tak — burknęła cicho, uciekając przed nim wzrokiem.
— Nie wyglądasz. — Była blada, a pod oczami odznaczały się dwa głębokie cienie. Wyglądała na zmęczoną.
— Po prostu nie mogłam spać. — Zeskoczyła z parapetu i porwała własną torbę, wrzucając do niej notes.
— Yhym. — Zmrużył powieki, nadal świdrując ją wzrokiem, który zazwyczaj szybko ją łamał. Ale nie tym razem. Tego dnia Kim zdawała się szczególnie zdeterminowana go ignorować.
Westchnął ciężko widząc jej ośli upór i chwilowo odpuścił, gdy na korytarzy pojawił się ich profesor. Soojin jak na komendę pognała po schodach na górę audytorium, nie zaszczycając bruneta nawet jednym spojrzeniem. Changbin również zaczął się po nich wspinać, jednak o wiele wolniej, pozwalając pochłonąć się swoim myślom. Wiedział, że coś się stało, widział jak kłóciła się z tamtym gościem, ale Kim najwyraźniej nie miała najmniejszej ochoty podzielić się z nim tymi rewelacjami. I jeszcze dwa tygodnie temu puściłby to mimo uszu. Nie chciałby jej wystraszyć i cierpliwie poczekałby aż sama zdecyduje, czy warto cokolwiek mu powiedzieć. Ale nie teraz.
Chłopak, z którym najwyraźniej się pokłóciła wydawał mu się bardzo znajomy, wręcz wywoływał w nim uczucie bezpodstawnego podenerwowania. Bardzo mało ludzi miało na niego taki wpływ, a jeszcze mniej z nich potrafił skojarzyć z białymi włosami i tatuażami. Dlatego Changbin był pewien, że nie widział go ani na uczelni, ani w pobliżu swojego bloku, ani tym bardziej w pracy. A jeśli nie w tych miejscach, musiał go kojarzyć z jednej z undergroundowych imprez. To zaniepokoiło go w tej sytuacji najbardziej. Z tego środowiska kojarzył prawie samych podejrzanych ludzi, a myśl, że jego przyjaciółka mogła zadawać się z którymś z nich, mimowolnie przyprawiała go o dreszcze.
Wszedł na górę nie spuszczając oczu z dziewczyny, usiadł ciężko na swoim siedzeniu i skrzyżował ręce na blacie, nawet nie próbując udawać, że ma zamiar notować. Swoje wypalające dziurę spojrzenie zainstalował w blondynce i wpatrywał się w nią uporczywie, dopóki Soojin nie wytrzymała i nie odwróciła się gwałtownie twarzą do niego.
— Co?
— O co chodziło z tym gościem przed bramą? — zapytał bez owijania w bawełnę. Kim wybałuszyła oczy, mimowolnie cofając głowę. Po chwili zmarszczyła brwi i zobaczył w jej oczach, że zamierza palić głupa. Nie miał humoru na takie zabawy. — Zanim cokolwiek powiesz, widziałem, jak kłóciłaś się przed bramą z gościem z tatuażem na karku, więc jeśli spróbujesz mnie okłamać, to niech to będzie chociaż wiarygodne kłamstwo, Jinnie.
Soojin otworzyła usta, po czym je zamknęła, zupełnie zbita z tropu. Nie miała bladego pojęcia jak się zachować w tej sytuacji. Nie przypuszczała, że ktokolwiek mógł widzieć ją i Honga,. Było wcześnie większość studentów zazwyczaj zaczynała zajęcia godzinę później, a ta część nieszczęśników, która miała zajęcia od siódmej rano już dawno grzała siedzenia na korytarzach uniwersytetu. Changbin z kolei miał zwyczaj notorycznego spóźniania się na zajęcia w środy, bo zazwyczaj we wtorki miał nocną zmianę w sklepie i najzwyczajniej w świecie wiecznie zasypiał. Dlatego też zmełła w ustach przekleństwo, gdy zrozumiałą, że przyłapano ją na gorącym uczynku.
Traktowała go teraz jak przyjaciela, naprawdę. Powiedziała mu o wszystkim, nadal uczyła się mówić, kiedy coś było nie tak. Gdy pracowali nad projektem bardzo się do siebie zbliżyli i mogła dać sobie rękę uciąć, że nikt nigdy nie poznał jej tak dobrze, w tak krótkim czasie. Była też świadoma, że to nie działało w dwie strony. W przeciwieństwie do Bina, ona rzadko o coś pytała, nie chciała siłą wyciągać zwierzeń. Zdawała sobie sprawę z tego, że to co wiedziała na jego temat, było ledwie kroplą w morzu. Seo miał przyjaciół, którzy byli z nim w te najczarniejsze dni, którzy znali go jak własną kieszeń, potrafili zdobyć się na wiele, byle tylko przywrócić go do pionu. I była pewna, że oni wiedzieli to, czego jej nie powiedział, że w tym jednym aspekcie, tym spędzającym mu sen z powiek, nie chciał się przed nią otworzyć.
Rozumiała. Ba, robiła dokładnie to samo. Nie chciała dzielić się z Binem tym, co nawet ona i Hong zostawiali za zamkniętymi drzwiami, o czym nie wiedzieli nawet przyjaciele jej chłopaka, bo przecież nie była na tyle ważna, żeby o niej wspominać. Wmówiła sobie, że z tej jednej rzeczy nie będzie się spowiadać, bo przecież to nic nie znaczyło, to tylko burza, która miała przejść. Nie chciała tylko dopuścić do świadomości dwóch rzeczy. Po pierwsze – ta burza powoli nabierała gwałtowności i z pewnością liczyła na duże plony. Po drugie – gdzieś w głębi wiedziała, że nie chciała mu nic powiedzieć, bo to on pierwszy coś przed nią zataił; nie chciała się do tego przyznać, ale to lekkie ukłucie zazdrości pojawiało się za każdym razem, kiedy o tym pomyślała. Teraz nie było inaczej.
— To — warknęła dobitnie, oczami ciskając w niego błyskawice — nie powinno cię obchodzić.
— A co, jeśli obchodzi? — On również nie spuszczał z niej surowego wzroku.
— Wtedy, Changbin, masz problem, bo to nie ma nic wspólnego z tobą. Trzymaj ten swój ciekawski język za zębami — syknęła, zirytowana tym, że zamiast się zdziwić jej reakcją, on tylko jeszcze bardziej zmarszczył brwi. — To nie jest twój zasrany interes.
— Co cię dzisiaj ugryzło? — Poczuł jak jego własna irytacja osiąga punkt kulminacyjny. — Rozumiem, że facet mógł cię wkurzyć, ale mogłabyś nie rozładowywać tego na mnie.
— Po prostu sobie odpuść, Bin — wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Po tych słowach odwróciła się przodem do wykładowcy, zupełnie ignorując jego obecność. Bin spojrzał na nią z niedowierzaniem i warknął pod nosem kilka przekleństw, nadal wlepiając w nią oczy, nie rozumiejąc co się tak właściwie przed chwilą stało. Od tamtego pamiętnego wieczora w studiu mówiła mu praktycznie o wszystkim, ale nigdy nie wspomniała choćby słowem o chłopaku, którego widział rano. Te kilka szarych komórek, które zdążyło się obudzić, nie potrafiło dojść w jego głowie do żadnego konkretnego wniosku, poza tym, że tego dnia Soojin obrała go sobie na wroga. A tego nie zamierzał tolerować, nie kiedy mieli na głowie ważny projekt, nie kiedy ciekawość zżerała go od środka. Chciała wojny, to będzie ją miała.
— Dobra, jak chcesz — stwierdził w końcu z goryczą. — Nie zapominaj tylko, że nie możesz mnie wiecznie ignorować. Do końca tygodnia musimy skończyć ten zasrany projekt i chcesz tego, czy nie, spędzisz ze mną ten i kilka kolejnych wieczorów.
*
26 października 2019
Changbin przejechał dłońmi po zmęczonej twarzy. Od godziny siedzieli w studiu i przez cały ten czas, Soojin nie odezwała się do niego słowem, jedynie bazgrając coś w notesie. Zupełnie jak przez ostatnie dwa dni. Przychodziła do kawalerki, rozsiadała się na kanapie, na jego pytania odpowiadała pomrukami i tylko od czasu do czasu podawała mu kartki z tekstami i uwagami, które przychodziły jej na myśl poza studiem.
Tego dnia miał serdecznie dosyć tej atmosfery i przez pierwsze dziesięć minut próbował nakłonić ją do rozmowy, ale kiedy zobaczył, jak uparcie ignorowała jego istnienie, dał za wygraną i skupił się na tracku. Tyle, że skończył go pięć minut temu i brakowało mu już pretekstu do unikania rozmowy. Westchnął ciężko i przekręcił się na fotelu twarzą do dziewczyny.
Ku swojemu zdziwieniu zobaczył, że blondynka pochyla się w jego stronę, uważnie obserwując jego ruchy ze swojego ulubionego miejsca.
— Skończyłeś? — spytała, patrząc mu prosto w oczy, co bardzo go zdezorientowało. Dotychczas robiła wszystko byle tego uniknąć. Skinął więc ostrożnie głową, nie do końca wiedząc, czy nieostrożne słowo jej nie spłoszy. Dziewczyna wyglądała na równie zmęczoną, co jedynie potwierdziło ciężkie westchnięcie, po którym spuściła wzrok. — Przepraszam.
Poruszył się tak gwałtownie, że omal nie spadł z fotela. Instynktownie wbił plecy w jego oparcie, szeroko otwierając oczy.
— Za co? — wypalił, bez chwili namysł, szybko to sobie uświadamiając, gdy posłała mu zirytowane spojrzenie. — Nie zrozum mnie źle Soojin. Nie mówię, że chcę teraz od ciebie rzewnych wyjaśnień. Zachowywałaś się przez ostatnio jak suka.
— Więc o co ci chodzi? — warknęła, krzyżując ramiona na piersiach.
— Jeśli przepraszasz, za to, że przez bite trzy dni traktowałaś mnie jak powietrze i zmusiłaś do decydowania o całej ścieżce samemu, to okej, przyjmuję przeprosiny.
— Ale? — uniosła brew, obserwując, jak Bin w trakcie swoich wyjaśnień żywo gestykuluje, wzrok skupiając jednak na kartkach rozłożonych na stoliku.
— Ale jeśli przepraszasz za to, że nie chciałaś mi czegoś powiedzieć, to szybciej ja powinien przeprosić cię za naciskanie. — Jego ręce nagle znieruchomiały, a poważne spojrzenie utkwił w jej twarzy. — Po prostu w tym facecie było coś niepokojącego i przez to mogłem być nieco wścibski.
— Nieco? — Ponownie uniosła brew, jednak kącik jej ust uniósł się nieco w złośliwym uśmieszku.
— Po prostu nie spodobało mi się to, jak się zdenerwowałaś — wymamrotał odwracając wzrok. — W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się o siebie martwią, prawda?
Niezręczna cisza wypełniła małe pomieszczenie, gdy Bin błądził spojrzeniem po panelach, kiedy Soojin swoje wbiła w stolik. Chciała jakoś wybrnąć z tej sytuacji, ale miała wrażenie, że każde kłamstwo, które przychodziło jej do głowy, tylko by ją pogorszyło. Była zresztą zmęczona i chciała w końcu się komuś wygadać. Komuś, kto potrafiłby spojrzeć na to wszystko świeżym okiem, kogoś kto nie próbowałby jej od początku przekonywać do rozmowy z Hongiem. Kto nie byłby z góry przekonany, że przecież za bardzo ją kocha, żeby choć podnieść na nią głos.
— To był mój chłopak — powiedziała, gdy w końcu zbierała się na odwagę. — Po prostu... — zacięła się na moment, ponownie głęboko oddychając, po czym z determinacją spojrzała mu prosto w oczy. — Moje problemy w związku to nie jest coś, o czym lubię, albo potrafię rozmawiać, bo za każdym razem, kiedy próbowałam, każdy mówił mi, że coś sobie ubzdurałam.
— A ty sądzisz, że to sobie ubzdurałaś? — Przekrzywił głowę, szybko dodając dwa do dwóch. Trafił na drażliwy temat w złym momencie i wywarł na niej presję w kwestii, w której sama nie potrafiła sobie z nią poradzić. Brawo geniuszu.
— Raczej nie jestem ślepa, Bin. — Zmęczenie w jej oczach sprawiło, że nagle wydała mu się dziesięć lat starsza.
Wszystko to, przez co musiała przejść nagle wyryło się na jej twarzy. Jedynie ogromnym wysiłkiem woli zmusił się, żeby nie zerwać się na nogi i jej nie przytulić. Zamiast tego kazał jej jedynie chwilę poczekać i ruszył do kuchni, zaraz wracając z dwiema puszkami piwa. Opadł ciężko na siedzenie obok blondynki i podał jej jedną z nich.
— O co poszło? — Łagodny ton bruneta nieco ją uspokoił. — Wiesz, że ja cię nie wyśmieję.
— Wiem, po prostu... — Znowu przerwała. Tym razem jednak warknęła cicho kilka przekleństw pod nosem, otworzyła puszkę i pociągnęła porządnego łyka. — Nienawidzę, kiedy ktoś zarzuca mi coś czego nie zrobiłam, tylko po to, żeby uciec przed moimi zarzutami. Szczególnie, gdy próbuje insynuować, że robię coś, o co to ja go podejrzewam.
Zaczęła bezwiednie kręcić palcem kółka na schłodzonym metalu. Miała kompletny mętlik w głowie i nie wiedziała, co pierwsze powinno się z niej wydostać. Wspomnienia zupełnie losowo pokazywały się w jej głowie, a ona po prostu uczepiła się tego, które odznaczyło się najwyraźniej, wywołując na jej twarzy grymas niedowierzania.
— Poza tym nasza kłótnia sprzed miesiąca. — Przymknęła oczy, katując się po raz kolejny widokiem jego uniesionej ręki. — Wystarczyłoby mi głupie przepraszam, wystarczyłoby, żeby powiedział, że nie chciał i nigdy więcej tego nie zrobi.
— Soojin, hej, powoli — Bin przerwał jej, kładąc rękę na kolanie, chcąc tym zwrócić na siebie jej uwagę. Gdy w końcu na niego spojrzała, marszcząc brwi zdezorientowana jego reakcją, posłał jej uśmiech, zaraz drapiąc się nerwowo po karku. — Zacznij od początku. Jakie zarzuty, jaka kłótnia. Musisz mi to wszystko po kolei wyjaśnić.
— No tak — westchnęła ciężko, odstawiając puszkę na stolik. — Zapomniałam, że nie siedzisz w mojej głowie.
— Nie? — Udał zdziwionego i ułożył dłoń na piersi, patrząc na nią z miną zbitego szczeniaczka. — Czuję się urażony faktem, że nie przebywam tam dwadzieścia cztery godziny na dobę. W ogóle ci na mnie nie zależy.
— Idiota — parsknęła, sprzedając mu kuksańca w żebra. Chłopak jednak tylko posłał jej szeroki uśmiech, przez co poczuła się nieco lepiej. — Okej, zacznijmy od tego, że mój ojciec jest policjantem. — Nie umknęło jej uwadze zdziwienie i powaga, które nagle zupełnie zmyły uśmieszek z jego twarzy. — Kryminalnym, który ostatnio pracuje nad sprawą narkotyków w naszym regionie, dokładnie rzecz ujmując.
Skinął głową, dając jej do zrozumienia, że skupił na niej całą swoją uwagę. Wcześniej, tak jak ona, odstawił alkohol i usiadł wygodniej na kanapie. Nie podobał mu się początek tej historii; za bardzo przypominał jego własne środowisko.
— Ostatnio jeden z narkotykowych często odwiedzał go w domu — kontynuowała, starając się nie zapomnieć o niczym ważnym. — Dobrze poznałam tego faceta z twarzy, dlatego byłam przerażona, gdy zobaczyłam, jak wychodzi z domu mojego chłopaka. Byłam wtedy w salonie i rozmawiałam z dwójką naszych przyjaciół. Mimowolnie chciałam za nim pójść, ale wtedy wpadłam na niego i tak jakoś wyszło, że sama zaczęłam tę kłótnię. — Zamilkła, żeby zaraz prychnąć pod nosem i pokręcić głową. — Podniósł rękę. Zdenerwował się i jego pierwszym odruchem było podniesienie na mnie ręki.
— Chyba nie...
— Nie. — Nie dała mu dokończyć. — Nie uderzył mnie. Widziałam, że sam był zaskoczony tym co zrobił, ale nawet nie przeprosił. Pozwolił temu po prostu rozejść się po kościach, jakby to nie było nic wielkiego.
— Soojin, zdajesz sobie sprawę, że nie powinnaś tego tak zostawić? — Marszczył brwi, przyglądając się jak bezradność i złość walczą o kontrolę nad dziewczyną. — Nie mów mi, że przeszłaś z tego do rutyny. To nie powinno się było wydarzyć.
— A co miałam zrobić? — Poderwała na niego wzrok, pełen wyrzutów. Sam nie wiedział, czy skierowanych do niego, czy do jej chłopaka. — Przywiązać go do krzesła i powiedzieć, że go nie wypuszczę, dopóki tego nie wyjaśnimy? Nie mam nad nim takiej władzy, Bin.
— W związku nie chodzi o władzę nad partnerem — warknął, zaciskając dłonie w pięści. — To on powinien przyjść do ciebie na kolanach i błagać o wybaczenie. To nie ty powinnaś wyjść z inicjatywą, a nawet jeśli, to powinien bez gadania zgodzić się na każdy twój warunek.
— Ale tego nie zrobił! — Podniosła głos, nie spuszczając z niego rozpalonych wściekłością tęczówek. Gdy jednak chłopak uniósł brew, dotarło do niej, co właśnie zrobiła. Speszyła się. — Przepraszam — wymamrotała, nagle milknąc kompletnie.
Changbin odetchnął głęboko, uspokajając szalejący puls. Potarł palcami nasadę nosa, przypominając sobie, że miał jej wysłuchać, a nie na nią naskakiwać. To, że jej facet był chujem, nie było jej winą.
— Jak to się skończyło? — zapytał na tyle spokojnie, na ile było go stać.
— Mówiłam. Rozeszło się po kościach — wymamrotała, odwracając wzrok. — Pozwoliłam, żeby rozeszło się po kościach. — Położyła nacisk na pierwsze słowo, chcąc zapobiec jakimkolwiek protestom z jego strony. — On zawsze miał problemy z komunikacją, nigdy nie potrafił przyznać się do błędu, ale zawsze było widać, że żałował.
— I tak po prostu mu wybaczyłaś — prychnął, przewracając oczami.
— Tak — ucięła stanowczo. — Masz zamiar mi to wypominać? Bo jeśli tak, to równie dobrze mogę pójść do domu i robić to sama — warknęła.
— Przepraszam — mruknął, przeczesując palcami włosy, próbując zająć czymś ręce. — Po prostu... Nie potrafię zrozumieć, co trudnego jest w tym jednym głupim słowie. — Nagle pokręcił głową i uniósł na nią spojrzenie. — Przepraszam, miałem słuchać, a nie cię oceniać.
— Nie. — Soojin położyła głowę na oparciu kanapy, przymykając oczy. — Masz rację, to było głupie z mojej strony, ale nie potrafiłam postąpić inaczej. Po prostu wiedziałam, że tego żałuje.
— W takim razie, to nie o to kłóciliście się pod uniwerkiem, prawda? — Chciał zmienić temat. Miał wrażenie, że nie mieli prawa dogadać się w tej kwestii. Nie chciał sam robić jej awantury. Nie miał do tego prawa.
— To akurat całkiem zabawne — parsknęła bez cienia rozbawienia. — Poszło o ciebie.
— O mnie?
— Nie rób takiej miny. — Przewróciła oczami na widok wyrazu zdziwienia na jego twarzy. — Zarzucił mi, że spędzam z tobą za dużo czasu.
— Przecież mamy razem projekt do skończenia — jęknął z niedowierzaniem. — To naturalne, że będziemy spędzać ze sobą dużo czasu. Poza tym, po tym co sam zrobił, miał czelność robić ci wyrzuty?
— Możemy już do tego nie wracać? — Soojin spiorunowała go wzrokiem.
— Jak mam do tego nie wracać? — Wstał nagle i zaczął krążyć po pokoju, zupełnie ignorując karcące spojrzenie blondynki. — Palant najpierw podnosi na ciebie rękę, nie potrafi zachować się jak na dorosłego człowieka przystało i błagać o wybaczenie, a potem zarzuca ci... Co on właściwie ci zarzuca, Soojin? — Zatrzymał się równie gwałtownie, jak poderwał się z siedzenia. — Powiedziałaś, że oskarżył cię o to, o co sama go podejrzewałaś. — Soojin skinęła głową, czując się przytłoczona jego reakcją.
Nie zdawała sobie sprawy, że zwykła potrzeba zwierzenia się komuś, może eskalować w taką dyskusję. Tempo, w którym Changbin przechodził z jednej osobowości w drugą, przerażało ją.
— Zasugerował, że go zdradzam — wymamrotała pod nosem, uciekając spojrzeniem w bok.
Po raz kolejny zapadła między nimi pełna napięcia cisza. Kim czuła na sobie spojrzenie chłopaka. Miała wrażenie, że wypala w niej dziurę, jakby mógł tym zmusić ją, do jakiejkolwiek reakcji.
— Soojin. — Jego głos zupełnie zmienił barwę. Z tego przepełnionego pretensjami i ogniem złości, zamienił się w chłodną furię. — Chcesz powiedzieć, że on cię zdradza?
Gdy dalej milczała, nie potrafiąc znaleźć w sobie odwagi na konfrontację z własnymi podejrzeniami, westchnął ciężko i podszedł do niej. Ukucnął przed dziewczyną i ujął palcami jej podbródek, zmuszając by uniosła na niego wzrok.
Gdy skrzyżowali spojrzenia, poczuła się jak w klatce. Dotyk jego ręki był delikatny, jednak stanowczy. Wiedziała, że w każdej chwili mogła się wyrwać, a on nic by z tym nie zrobił, ale nie potrafiła się na to zdobyć. Nie kiedy jego oczy biły tak wielkim chłodem, nie kiedy pokrzykiwania sprzed chwili zastąpiła kompletna cisza. Nie, gdy za tą fasadą dostrzegła troskę, prawdziwą troskę.
— Czy on cię zdradza? — powtórzył najspokojniej jak mógł w tamtej chwili.
Nie potrafił stwierdzić, co w niego wstąpiło. Po prostu, gdy zrozumiał, co dziewczyna chciała powiedzieć, w jego głowie mimowolnie przeskoczył ten jeden przełącznik, którego tak pieczołowicie pilnował. Wystarczyło, żeby do jego świadomości dotarło, że ktoś mógł ją skrzywdzić, fizycznie czy psychicznie, jego zmysły kompletnie się wyciszyły. Każda inna myśl milkła, zostawiając w głowię tylko chęć wyładowania się na tej osobie. Potrzebę spuszczenia z łańcucha agresji, stracenia kontroli.
Soojin obserwowała twarz bruneta, bezowocnie próbując odnaleźć jakąkolwiek drobinkę ciepła, jakikolwiek skrawek uśmiechu, który zawsze za sobą niósł. Nie była w stanie. Changbin, który na nią patrzył, nie był tym którego poznała wcześniej. Miała wrażenie, że bliżej mu było to tego, przed którym ją ostrzegał, którego między wierszami nakazał jej się bać. To przepełniło czarę goryczy.
— Nie mam pojęcia — wyszeptała pozwalając łzom spłynąć po bladych policzkach. Nie miała siły dalej udawać, że wszystko jest w porządku. Nie, kiedy Bin, jakby zupełnie nieświadomie, odsłaniał przed nią kolejną ze swoich masek. Nic nie było w porządku. I to od dłuższego czasu.
Nawet się nie zastanawiał. Przyciągnął ją do siebie, zamykając w pewnym, szczelnym uścisku, zmuszając się do zapanowania nad własnym instynktem. Soojin w pierwszym momencie zesztywniała, wahając się przez krótką chwilę, zanim owinęła własne ramiona wokół jego talii i bez słowa pozwoliła mu się tulić, po raz pierwszy od kilku tygodni czując, że jest we właściwym miejscu. Po raz pierwszy od kilku miesięcy czując, że nikt nie będzie jej oceniał, że ktoś w końcu najpierw posłucha jej. Zapyta o jej zdanie, będzie się kierował jej dobrem.
To uczucie było uzależniające. On był uzależniający. Z każdym dniem coraz bardziej ją do siebie przekonywał, zagarniał coraz większy kawałek jej życia. Z każdym spotkaniem coraz trudniej było jej się z nim rozstać, a coraz łatwiej się przed nim otworzyć. Każdy gest, uśmiech, każde słowo... Upajała się tym, upijała jego uwagą, jednocześnie coraz bardziej odczuwając poczucie winy.
Bo czy na pewno Hongjoong coś sobie ubzdurał? Czy naprawdę traktowała Bina tylko jak przyjaciela? Czy mogła szczerze powiedzieć, że każdy jeden, choćby malutki dotyk, nie robił na niej wrażenia, każde ciepłe spojrzenie, nie sprawiało, że coś w jej sercu drgało? Każda minuta z nim spędzona, nie oddalała jej od Kima?
Nie potrafiła sobie odpowiedzieć na te pytania. Nie chciała, nie w tej chwili. Jedynym co się teraz liczyło były jego silne ramiona, owinięte wokół niej tak, jakby zaraz miała zniknąć. Jakby miała się rozsypać w chwili, w której ją wypuści.
Pozwoliła, żeby to uczucie ją obezwładniło. Chociaż ten jeden raz. Na krótką chwilę.
Komentarze
Prześlij komentarz